FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Forum Hogwart Reaktywacja Strona Główna
->
JEŚLI CHCESZ DOŁĄCZYC DO NASZEGO GRONA...
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
NIE
Wyłącz BBCode w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
SPRAWY ORGANIZACYJNE
----------------
O CO TU CHODZI?
REGULAMINY - by tradycji stało się zadość
JEŚLI CHCESZ DOŁĄCZYC DO NASZEGO GRONA...
OGŁOSZENIA
! CO Z NAMI BĘDZIE? !
Zapisy
Nasz Świat - Hogwart
----------------
ZAMEK - Lochy i Parter
ZAMEK - kolejne piętra
BLOK PEDAGOGICZNY
WIEŻYCZKI
BŁONIA
BOISKO
LEKCJE
TERENY PRZY HOGWARCIE
Nasz Świat – poza Hogwartem
----------------
HOGSMEADE
ULICA POKĄTNA
OFF TOP
----------------
ROZMAITOŚCI
Pomoc dotycz. forum
Pomoc dotycz. chatu
Nowinki
Wasze pomysły i dyskusje co do forum
Toplista
shoutbox
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Niezłomny
Wysłany: Sob 19:47, 27 Paź 2007
Temat postu: Niezłomny - nowa historia
Znał to aż za dobrze. Nachodziło go w snach, nachodziło go za dnia, kiedy nakrył oczy powiekami. Zawsze!
Już się zaczynał przyzwyczaić, ze to tylko sny. Że to tylko jego podświadomość płata mu figle. Aby potem przekonać się, że to już nigdy nie wróci.
Jak on kochał swoje życie.
Chociaż inny uważali, że cierpi. Chodził przecież zawsze zamyślony, tak rzadko się uśmiechał.
Ale on był szczęśliwy. Tak, bardzo.
Cała dusza się radowała, kiedy patrzył na swoją Angel, kiedy wyglądał przez okno na puste boisko Qiudditcha.
On był szczęśliwy.
Aż nagle zniknął.
Ci się potem działo w Hogwarcie? Tego nie wiemy, wiemy natomiast, co się działo dalej z Niezłomnym.
Dlaczegóż, dlaczego, historia tak bardzo lubi się powtarzać...
Otworzył oczy... Fala złości szarpnęła jego ciałem. Ale nie mógł się ruszyć.
- Virgo! – krzyczał. Z końca śmierdzącej zgnilizna sali dotarł do jego uszu mrożący krew w żyłach śmiech. Tak, to jego śmiech – zabije cie1 – krzyczał wciąż. Ale wtem do jego świadomości zaczynał docierać fakt, że to niemożliwe. Niemożliwe, bo... bo on już go zabił... tak, przecież Virgo nie żyje!
Nie mógł się ruszać. Ale przecież nie był związany. Co u licha?
Z ciemności wyszły trzy postacie. Dwie spowite w czerń, z kapturami zakrywającymi twarze. W rękach mieli różdżki.
I był z nimi Virgo. Tak, przedstawiciel rasy Goftdritta, o szarej skórze pociętej bliznami. A jego oczy były puste, jak oczy trupa.
- Myślałeś, że śmierć jest w stanie mnie powstrzymać, głupcze? – plunął w twarz swojej ofierze – o nie, nic z tego, śmierć, to tylko nic nie znaczące przejście z jednego stanu w inny, coś jak dojrzewanie... – zaśmiał się Virgo.
- Czego chcesz? – krzyknął Goftdritt – czego?!? Gdzie Angel?!?
- Angel jest bezpieczna... Chociaż zapewne bardzo cierpi po stracie swojego... ukochanego... – szyderczy uśmiech był wszędzie. Chłopak zamknął oczy, by go nie widzieć.
- Chcesz mnie zabić? – wysapał w końcu, zmęczony walką z trzymającym go zaklęciem.
- Zabić? Nie... Pokażemy Ci nowy wymiar cierpienia. To cos o wiele gorszego niż śmierć.... –Dwaj zamaskowani oprawcy zbliżyli się do niego. Końce ich różdżek płonęły żywym ogniem, rządnym krwi – ale nie martw się – twarz Virga wykrzywiła się w paskudnym grymasie – dostaniesz nowe ciało...
***
Staniesz się tym, czym byłeś kiedyś...
***
Rankiem, w odległych górach, porzucono nieszczęśnika na jednym ze szlaków.
Ile tak leżał? Godzinę, dzień, 100 lat?
Obudził się wraz z lekkim podmuchem wiatru. Podniósł głowę. Rozejrzał się dookoła. Piękno krajobrazu uderzyło go prosto w serce. Jak cudownie.
Tylko gdzie jestem. W ogóle jestem?
Ale kim... po co... ja to mieszkam?
Wstał. Wydał się sobie wyższy. Coś ciążyło go z tyłu. Obejrzał się i ujrzał długi gadzi ogon.
O, ogon – pomyślał, i podrapał się po żyłkowatej szczecinie porastającej gadzi łeb. Raz jedną, a raz druga ręką. I tu coś mu nie pasowało. Ale nie wiedział, co.
Ruszył przed siebie.
W połowie dnia dogonił go pies. Cerber. Rzucił się łapami i przytulił. Wyzbyty wszelkich reakcji gad nie wiedział, co czynić. A oczy cerbera patrzyły na niego jak na najważniejszą osobę na świecie.
- Piesek... – powiedział do psa. I głos wydał mu się jakiś taki... podobny do jego głosu. Ale jaki jest jego głos? Co się ze mną dzieje do cholery.
Cerber patrzył ze zdziwieniem w ślepiach.
- Co u się dzieje? – zapytał ni to zwierza, ni to siebie samego.
I wtedy mokry nos jednego z psich łbów dotknął jego kieszeni. Wsadził tam rękę, sam nie wiedział, czemu lewa, skoro to była prawa kieszeń.
- O – zdziwienie samo wyrwało się z gardła, choć czuł, ze dziwić się nie powinien – skąd ja to mam? –zapytał, obracając w palcach harmonijkę
Trzy łby cerbera szczęknęły chórem.
Podniósł instrument do ust. Jego usta tez nie były takie jak trzeba.
I zaczął grac. Grał długo, jakąś rzewną melodie, o tęsknocie, o podróży, o miłości, i pragnieniu powrotu do domu...
- Umiem na tym grac... – szepnął w końcu, odrywając harmonijka od długiego pyska. A potem wstał, i poszedł za psem.
DANE:
Imię i nazwisko: nie pamięta
Wiek: podobnie. Wygląda na młodego
Rasa: jaszczuroczłek
Wzrost: ok. 210cm
Waga: 90-100kg
Kolor skóry: bardzo ciemny brąz z czarnymi pasami na całym ciele
Kolor włosów: czarny
Kolor oczu: zielony
Znaki szczególne: prócz dość nietypowej jak na te klimaty rasy, to żadne.
Zwierze: cerber
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Style
edur
created by
spleen
&
Programy
.
Regulamin